Listen to Tyle z życia, track by Pustki for free. Clip, Lyrics and Information about Pustki. Playlists based on Tyle z życia. A propopo biografii… Himilsbach, tak jak traktował swoje własne życie, tak na twórczość literacką patrzy z przymrużeniem oka. Choć lata temu ogłoszono „śmierć autora”, czytając opowiadania, nie sposób nie zauważyć licznych zbieżności fabularnych z wydarzeniami z życia pisarza. Tyle z życia. 2,2k {{ like_int }} Tyle z życia Pustki. Tchu mi brak. 2,1k Sprawdź o czym jest tekst piosenki Wiedza nagranej przez Pustki. Na Groove.pl Lyrics & Chords of Tyle Z życia by Pustki from album Safari, Tyle z życia masz ile dasz Tyle z życia masz ile dasz Tyle szczęścia w ile uwierzysz tyle złota - get pdf, listen similar pustki tyle z - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk. Dziecko Pustki — rasa istot pochodzących z Pustki, które infiltrują Runeterrę. Ich mistrzami są Obserwatorzy - wyższe byty mieszkające prawdopodobnie również z Dziećmi. Między wymiarami, między światami istnieje pewne miejsce. Dla niektórych znane jest jako Zewnętrze, dla innych z kolei jako Nieznane. Lecz ci, których wiedza sięga dalej, nazywają je Pustką. Nazwa jest Powieki opadaly jej na zrenice z tylu - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk. Tyle z życia Rudy Łysek Pokój Nie tu Po omacku Wampir Miłość i papierosy Lepiej osobno. Top Pustki Lyrics "Pokój" is a song by Pustki. It is track #5 from Sprawdź o czym jest tekst piosenki Się wydawało nagranej przez Pustki. Na Groove.pl znajdziesz najdokładniejsze tekstowo tłumaczenia piosenek w polskim Internecie. Wyróżniamy się unikalnymi interpretacjami tekstów, które pozwolą Ci na dokładne zrozumienie przekazu Twoich ulubionych piosenek. Provided to YouTube by Agora Digital MusicTyle z Życia · PustkiSafari℗ 2016 Agora S.A.Released on: 2014-03-07Auto-generated by YouTube. zthwwz. Tekst piosenki: Tyle z życia masz ile dasz Tyle z życia masz ile dasz Tyle szczęścia w ile uwierzysz tyle złota ile uniesiesz Tyle sińców ile złości Tyle samo gruchotanych kości Tyle cukru ile goryczy Choć od dziecka wolę słodycze Powiem to za ciebie Powiem to za ciebie Powiem to za ciebie Powiem to za ciebie Powiem to za ciebie Powiem to za ciebie Powiem to za ciebie Powiem to za ciebie Tyle mrozu ile upałów Tylko słońca ciągle za mało Tyle zmierzchów ile świtów Tyle nudy ile przygód Tyle łez ile na trumnie piachu Tyle mordów ile strachów A gdy usłyszysz statki na niebie Siedem razy spluwaj za siebie Powiem to za ciebie Powiem to za ciebie Powiem to za ciebie Powiem to za ciebie Powiem to za ciebie Powiem to za ciebie Powiem to za ciebie Powiem to za ciebie Tyle z życia masz ile dasz Tyle z życia masz ile dasz Zapamiętaj moje słowa Zapamiętaj moje słowa Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu 1 września, na dziedzińcu zabytkowej Szarej Kamienicy w Krakowie wystąpi zespół PUSTKI. Koncert odbędzie się w ramach trasy prezentującej album „Wydawało się”, będący kompilacją i podsumowaniem wszystkich płyt nagranych przez Pustki na przestrzeni kilkunastu lat. PUSTKI są obecne na polskiej scenie muzycznej od 99 że to formacja popowo- alternatywna, to nic nie powiedzieć. Eksperymentują z różnymi brzmieniami, uciekając skutecznie przed jakimkolwiek zaszufladkowaniem. Ich albumy łączy dziś słodki wokal Basi Wrońskiej, gitara Radka Łukasiewicza, perkusja Grzegorz Śluza, bezpretensjonalna aranżacja i błyskotliwe teksty. Ostatni album Safari kipi od egzotycznych wstawek, które znakomicie współgrają z szorstką, energetyczną estetyką „retro” popu i melodyjnością fraz wokalnych. Zespół założony został w sierpniu 1999. O jego brzmieniu decydują dziś charakterystyczne wokale Basi Wrońskiej, gitara jednego z założycieli zespołu – Radka Łukasiewicza i intensywna perkusja Grzegorza Śluza. Debiutował w 2001 roku płytą „Studio Pustki” – promująca ją piosenka “Patyczak” szybko zyskała status alternatywnego przeboju. W wydanym w 2009 roku albumie “8 Ohm” do rockowego instrumentarium dołączył saksofon, skrzypce, fisharmonia i wibrafon. Tutaj także po raz pierwszy pojawiła się grająca na skrzypcach i instrumentach klawiszowych wokalistka Barbara Wrońska. W 2006 ukazała się trzecia płyta Pustek “Do Mi No”. Przyczyniła się ona do popularności grupy dzięki przebojowym piosenkom takim jak “Telefon do przyjaciela”, “Tchu mi brak”, czy “Słabość chwilowa”. Oprócz nagrywania regularnych albumów zespół tworzył muzykę do filmów “Doskonałe popołudnie” (reż. Przemysław Wojcieszek), “Marco P. i złodzieje rowerów” (reż. Bodo Kox) oraz do radzieckiego, niemego, przedwojennego filmu “Aelita. Pustki odpowiadają także za oprawę muzyczną spektakli teatralnych Przemysława Wojcieszka “Cokolwiek się zdarzy, kocham cię”, “Osobisty Jezus” i “Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku”. W 2008 ukazała się czwarta płyta grupy zatytułowana “Koniec kryzysu”, promowana singlem “Parzydełko”. Okazała się kolejnym przełomem w karierze zespołu, zdobywając jeszcze większą popularność niż jej poprzedniczka “Do Mi No”. Zespół zebrał znakomite recenzje, został nominowany do wielu prestiżowych nagród, takich jak Paszport Polityki czy Fryderyk. Radiowa Trójka oraz popkulturowe pismo “Pulp” uznały Pustki za zespół roku, a “Koniec kryzysu” za album roku 2008. W 2009 na rynku pojawił się album zatytułowany “Kalambury” – 12 piosenek z tekstami poetyckimi Danuty Wawiłow, Bolesława Leśmiana, Stanisława Wyspiańskiego, Tadeusza Gajcego czy Władysława Broniewskiego. W 2014 roku, po długiej nieobecności zespół powrócił albumem „Safari”, o którym Robert Sankowski (GW) pisał: „ich nowe piosenki to ucieczka do przodu. Wist, który wystrzeliwuje zespół na nowy poziom. Trzy pierwsze numery – “Się wydawało”, “Wyjeżdżam” i “Tyle z życia” – to kapitalne przykłady alternatywnego popu. Jest w nich melodia, która czasem kojarzy się z bigbitem, czasem z latami 80., ale jest też coś z estetyki, którą teraz uprawia Vampire Weekend czy Arcade Fire. Później Pustki dają dowód, że bez elektroniki też da się stworzyć taneczny synthpopowy klimat albo odwrotnie – sięgając po elektronikę, zanurzyć się w niesamowitym, organicznym klimacie. Więcej – sięgają po korzenny blues i wokalne call and response (“Nie tu”) albo akustyczny folk (“Miłość i papierosy”)”, konkludując: „Mało jest na polskiej scenie niezależnej zespołów, które z takim upodobaniem zmieniałyby oblicze. I które cały czas miałyby do zaoferowania coś równie ciekawego” Skład zespołu: Radek Łukasiewicz – gitary, śpiew Grzegorz Śluz – perkusja Barbara Wrońska – śpiew, instr. klawiszowe Szymon Tarkowski – bas Więcej informacji: Koncert w Krakowie 1 września (wtorek) , godz. dziedziniec Szarej Kamienicy (Kraków, Rynek Główny 6) Wstęp – 40 zł Organizator Fundacja Grey House Szara Kamienica Rynek Główny 6 31-042 Kraków tel.: +48 12 4321810 Czeski Raj to nazwa popularnego regionu turystycznego i najstarszego obszaru chronionego krajobrazu u większego z naszych południowych sąsiadów, położonego zresztą nieopodal granicy z Polską. Czeski raj to także tytuł nowej książki Jaroslava Rudiša (rocznik 1972), popularnego prozaika z tamtego kraju, pochodzącego właśnie z Czeskiego Raju – pisarz urodził i wychował się w jednym z głównych miast regionu, Turnovie. Tytuł oczywiście jest nie tylko dosłowny – to wszak powieść, nie przewodnik turystyczny – i nie dotyczy jedynie miejsca akcji. Chodzi raczej o wgląd w czeską (i chyba nie tylko czeską) duszę, która okazuje się odległa od rajskich debiutował w 2002 roku i do dzisiaj wydał siedem książek, z czego sześć pierwotnie napisał po czesku, a jedną po niemiecku. Jest też współtwórcą komiksów, autorem scenariuszy filmowych i teatralnych, prowadzi audycje radiowe, pisze teksty piosenek, śpiewa w zespole. Wszystkie jego „czeskie” powieści doczekały się przekładów na język polski. W swojej ojczyźnie jest popularny, niemal po gwiazdorsku. To literatura przystępna, momentami wręcz „czytadłowa”. Jej głównym tematem są poglądy, odczucia, lęki i nadzieje współczesnych Czechów – przede wszystkim tych wielkomiejskich, czasami rozmaitych dziwaków i subkulturowców. Jest to też wgląd, mimo lokalnego sztafażu, raczej „zdeczechizowany”, bo wiele tych sytuacji, postaw i refleksji można bez trudu znaleźć gdzie indziej. To zresztą chyba jedna z przyczyn sporej popularności pisarza z niewielkiego i niezamożnego kraju. Powieści Rudiša doczekały się już licznych autora Czeskiego raju nie są traktatami moralnymi, aczkolwiek nie jest to także obserwacyjno-socjologiczny banał. Mamy tu nieźle odmalowane lęki naszej epoki, neurozy społeczeństwa obfitości, normalsów i freaków, modnych kosmopolitów i wychodzących z niszy „narodowców”; jest tu samotność w tłumie i masowe społeczeństwo konsumpcyjne jednakowych ludzi przekonanych o swojej oryginalności. Ot, weźmy uwagę z Końca punku w Helsinkach:Pościągał z nowych źródeł pięć tysięcy płyt i policzył, że razem z tymi, których do tej pory nie słuchał, spędziłby niemal rok na słuchaniu ich non stop. I to po każdym albumie miałby tylko krótką przerwę na toaletę, kawę i papierosa i w ogóle by nie spał. […] Wypalił jeszcze kilka płyt dla Olego, przekonywał, że musi tego posłuchać, bo to bomba i rewolucja porównywalna tylko z pierwszym lotem w kosmos. Postrock, postfolk, postelektro, postjazz, postpop, postwave i jeszcze kilka post-post-post. Albo z Ciszy w Pradze:Każdy telewizor można kupić na raty. Na miejscu zapłacić dziesięć procent, a resztę spłacać przez jedenaście miesięcy. To wygodne. Wkrótce będzie można kupować na raty też ludzi, możliwe, że już tak jest, że gdzieś w Rumunii można kupić dziecko na raty, jak wam to z drugą połówką w Londynie czy Paryżu nie w Polsce mowa o Czechach i o literaturze czeskiej, pojawia się niemal zawsze ten sam zestaw stereotypów. Opowieści przy piwie i knedlikach, wojak Szwejk, a przede wszystkim humor, dystans i ironia. U Rudiša są: humor, ironia i dystans, ale raczej na marginesie i jako tło do współczesnych problemów, które wbrew pozorom beztroski i wyluzowania nie omijają mieszkańców tamtego kraju. Choć to proza znacznie lżejsza i pozbawiona poważniejszych wątków metafizycznych, więcej tu podobieństw do depresyjnych książek równolatka pisarza, nieżyjącego już Jana Balabána, niż do polskich wyobrażeń o knajpianym czeskim humorze i jego literackich wersjach. Tak, bohaterowie Rudiša piją piwo, ale smakuje ono czasami niezwykle gorzko, a bywa i tak, że do kufla kapią łzy. Wspomniane „zdeczechizowanie” dotyczy także książki najnowszej, a może właśnie jej dotyczy najmocniej. Jak bardzo paradoksalnie by to nie brzmiało, skoro jej akcja – a raczej brak akcji – rozgrywa się wśród prowincjuszy. W gronie bywalców raczej „czeskiej hospody” niż „czeskiej kawiarni”, by użyć popularnego rozróżnienia, które u naszych sąsiadów jest odpowiednikiem opisania konfliktu polskiego „ciemnogrodu” z rodzimymi „lemingami”. Sposób, w jaki Rudiš napisał Czeski raj bliski jest manierze teatralnej. Treścią są dialogi w łaźni – starej, niszczejącej budowli z czasów komunizmu, o której wciąż krążą pogłoski, że zostanie wyburzona ze względu na stan obiektu. Ta łaźnia podobno naprawdę istnieje, a autor wykorzystał między innymi historie zasłyszane osobiście w tymże przybytku. Kilkunastu mężczyzn poci się i rozmawia – większość to stali bywalcy, czasami wpadnie ktoś uczęszczający rzadziej. Poza kobietą sprzątającą obiekt i wyganiającą maruderów, nie ma innych bohaterów niż kilkunastu mężczyzn w wieku od wczesnodorosłego po emerytalny. Nie znamy nawet imion, ponieważ autor opisuje ich za pomocą wykonywanych zawodów czy innych funkcji społecznych lub zdarzeń. Jeden sprzedaje ubezpieczenia, inny był mistrzem w tenisie stołowym, jeszcze inny jest strażakiem; któremuś zmarła żona, kolejny jest ginekologiem i tak dalej. Kolejne pory roku, rozmowy bezimiennych facetów w klaustrofobicznej saunie – nic więcej. Jeszcze tylko śmiech kobiet zza ściany, bo miłośnicy ciepłej pary i zimnej wody są przekonani, że poza przepierzeniem znajduje się część damska, a tam rozlega się nieustanny chichot, podczas gdy oni omawiają sprawy, rzecz jasna, poważne. Oprócz sprawozdań ze zwykłego życia (co kto zrobił, gdzie pił, co mu dolega, gdzie kupić dobrą goudę i tak dalej), tematami są małe codzienne dramaty, takie jak śmierć żony jednego z bywalców, któremu w efekcie świat się rozsypał i który próbuje ocalić resztki czasów przed tragedią niewietrzeniem mieszkania, aby zatrzymać zapach zmarłej. Która zresztą okazuje się być eks-kochanką innego bywalca. Albo rozpad małżeństwa kolejnego z saunowiczów, tego, który chętnie pouczał innych, jak postępować w małżeństwie, aby było dobrze i bez perturbacji. Są też dobre rady ginekologa, traktowanego przez pozostałych jako specjalista od chorób wszelakich, który zaleca każdemu picie trzech piw dziennie (ani mniej, ani więcej) jako uniwersalny środek na dobre samopoczucie. Zapytany w końcu, czemu sam nie pije, okazuje się być wyleczonym alkoholikiem ze sponiewieraną wątrobą. Mordercze dystanse przejeżdżane na rowerze przez analityka danych okazują się sposobem na zapomnienie o wyniszczającej pracy zawodowej, a ponoć udane małżeństwo innego, chwalone przezeń, okazuje się polegać na tym, że prawie z małżonką nie rozmawia:Inni się kłócą, ciągle wydzierają się na siebie, a my sobie wspaniale milczymy. […] Żona mnie kocha, nie myślcie sobie. Nawet jak tak wspaniale milczymy. Na pięćdziesiątkę dała mi grób. Piękne miejsce, na nowym cmentarzu, drugi rząd, w słońcu. Będę miał tam ładnie, jak już mnie nie czasami w łaźni pojawia się echo spraw większych, na przykład spór o islamistów, ukazany w swej dojmującej banalności, którą chyba każdy zna z niekończących się przepychanek słownych. Ktoś się boi wyznawców Allacha i mówi o tym strachu medialnymi sloganami, choć nie zetknął się z niczym przerażającym w realnym świecie, ale też oczywiście buńczucznie zapowiada, iż stanie islamistom na drodze; ktoś inny na identycznie sloganowym poziomie ripostuje, że jego dentysta to Syryjczyk i świetny facet, więc chce temu przeciwnemu islamistom dać po gębie. Sporadycznie pojawiają się refleksje cywilizacyjne:Ja to ciągle mówię, że to wszystko wina internetów. Od kiedy są internety, moim pacjentkom odbija. – Dokładnie. Mówił, że dopiero teraz wszyscy się sypią. Miał u siebie czternastoletnią dziewczynę, która się załamała, bo przez piętnaście minut nie przyszedł do niej esemes. W sensie, że nikt jej nie lubi, skoro nie odpisują. Takie dzisiaj ludzie mają choroby. Ludziom teraz strasznie odbija. […] – Teraz normalnie sobie uświadomiłem, że jestem szczęśliwym, jak w pracy nie działa nam sieć. […] – Ja bym normalnie wyłączał net, żeby ludzie więcej zasuwali. Albo żeby sobie odpoczęli i czytali. Powinno na to być jakieś internetowe prawo. Ludzie się dobrowolnie nie odłączą, co nie?W pewnym momencie jeden z amatorów sauny prosto, lecz w bardzo trafny sposób dotyka jednej z bolączek naszej epoki – chronicznego niedoboru wolnego czasu i nadmiaru zajęć oraz tego, jak wpływają one na życie rodzinne, gdy aktywność na rzecz utrzymania się na ekonomicznej powierzchni zostaje spleciona z chęcią większego komfortu: „Dzisiaj baby chcą mieć wszystko. Chcą, żebyś przynosił do domu forsę, żebyś harował, chcą, żebyś był w domu. Ale jak masz być w domu, skoro musisz harować, żeby była forsa?”. W rozmowach nie pojawia się doraźna polityka, pojawia się natomiast nieśmiało i niekonkretnie wyrażone przekonanie, że coś jest nie tak i że kończą się „znane czasy”. Jak mówi jeden z bohaterów, potrzebna jest nowa „aksamitna rewolucja”. Przekonuje, że powinna ona iść nie w lewo, nie w prawo, lecz prosto, choć przecież zupełnie nie wiadomo, co miałoby to oznaczać. Jakkolwiek tak znaczna nieobecność sporów okołopartyjnych wydaje się w gronie rozgadanych mężczyzn niezbyt realna, to jednak odmalowanie post-politycznej pustki i zagubienia należy do jednej z trafnych obserwacji społecznych Rudiša. Fakt, iż autor uczynił bohaterami niemal wyłącznie mężczyzn, a kobiecy jest tylko chichot zza ściany, zresztą, jak się okaże, wyimaginowany, to oczywiście efekt przesiadywania w saunie męskiej. Ale właśnie mężczyźni są w tej epoce bardziej uderzająco bezradni, bo to od nich przez lata oczekiwano objaśnień i to oni sami od siebie też ich oczekiwali. Nadal chcą wyjaśniać świat, tylko że trwającą epokę objaśnić jest coraz trudniej. Rozmowy w Czeskim raju są głównie o niczym. Banalne, arcyproste, momentami bardziej przypominają stenogram z podsłuchu niż literaturę. To nie jest Hrabal, do fascynacji którym przyznaje się autor. To prędzej anty-Hrabal. Choć pojawia się tu humor, knajpiany żart, a nawet kilka wspominkowych opowieści, to zamiast potoczystej, baśniowej gawędy otrzymujemy oszczędne, sprawozdawcze komunikaty z życia ludzi, którzy niczego na potrzeby słuchaczy nie ubarwiają; przeciwnie, raczej odzierają z kolorów („Ja wam powiem, jak powstał człowiek. Świnia ruchała się z małpą i gotowe”). A może właśnie jest to Hrabal, tyle że zupełnie innej epoki? Epoki skrótowych komunikatów i komunikatorów, haseł reklamowych, pośpiechu, nadmiaru wrażeń. Epoki, w której nie istnieje już czas przepuszczany beztrosko przez palce, więc nie ma też niekończących się rozmów. Epoki innej niż ta, w której istniały niedobory konsumpcyjne i nie zmienialiśmy co chwilę gadżetów na nowsze, ale zarazem nie byliśmy przepracowani, pogrążeni w nawykowych rytuałach konsumpcyjnych, przebodźcowani, odhaczający kolejne „must have’y” z listy powszechnych nabytków materialnych i rozwojów intelektualnych. Nie zdziwię się, jeśli ktoś uzna, że to już nie jest literatura, że to zbyt proste, że brak tu tego wszystkiego, co sprawia, że w ogóle czytamy, zamiast po prostu podsłuchiwać gdziekolwiek cudze rozmowy. Nie ukrywam, że miałem podczas lektury refleksje tego rodzaju. Jeśli jednak literatura ma przynajmniej w części być sejsmografem własnej epoki, to obawiam się, choć przecież wolałbym się mylić, iż w swojej nowej książce Jaroslav Rudiš wypełnia to zadanie całkiem dobrze. Chcecie wglądu w czeską duszę? Oto ona, tyle że inna, niż mówi o niej polski stereotyp knajpiano-knedlikowy. I nie tylko o czeskich duszach tu poczytacie, także o naszych. Lektura zajmie niewiele czasu, bo to raport, który jest czytadłem. I czytadło, które, być może mimowolnie, jest Rudiš, Czeski Raj, Wydawnictwo Książkowe Klimaty, Wrocław 2020, przełożyła Katarzyna Dudzic-Grabińska fot. - czerwony pociąg pędzi przez góry zasypane śniegiem Zimne życie Zmarznięta ziemia i zaspy śniegu, Białe widoki mroźnej serc zimy, Pędzące życie w bolesnym biegu, No i pytanie, dokąd pędzimy? – Po co? Dla kogo? Zadaję pytanie. Iść i zostawiać na śniegu ślady? Po co trud dzienny? Po co śniadanie? Gdy żyć się nie chce lub nie da rady. – A tak niewiele w życiu trzeba, Dotyku, gdy się rano wstaje, Bez masła, czarnej kromki chleba, Od Tego, który z sercem daje. Fast-foody życia Fast-foody życia, sałatki zdarzeń, Przyprawiające często o mdłości, To właśnie życie wyzbyte marzeń, Wyzbyte uczuć, ciepła, miłości. – Gdzieś zmutowanym szczęściem żyjemy, Pakując życie w błyszczące papiery, Chcemy udawać lub udajemy, Że uśmiech nasz jest jeszcze szczery. – Lecz gdy już świat nie widzi nas, Gdy przed nim w ciszy się zamkniemy, Gdy zatrzymamy błędny czas, Co wówczas w sobie poczujemy? – Co w nas zostanie gdy spadnie szata, Gdy nikt uśmiechu już nie dostrzeże, Gdy już nie będzie powrotu lata, A jesień swe owoce zbierze? – Gdy staniesz sam, przed sobą w ciszy, Gdy nagość będzie już nagością, Gdy głosu twego nikt nie usłyszy, Czy ty zatęsknisz za miłością? – Co powiesz sercu, które wciąż bije? Choć wkoło nikt już nie ocenia Ono wiedziało dla kogo żyje, A Ty czyś dostrzegł te pragnienia? Pociąg życia Pędzący pociąg bezsensu życia, Wiezie gdzieś strzępy naszego ja. To co zostało, wyszło z ukrycia, To co nie trwało, choć nadal trwa. – Gdzie siebie damy zawieźć w niemocy? Gdzie uchwycimy przelotny czar? Czy na przystanku, wśród gromów nocy? Czy gdzieś wśród zjaw i nocnych mar? – Na twarzach złudne maski mamy, W środku już mało, mało nas. Z życia kamyczki odrzuc

pustki tyle z życia tekst